Berlin
Sobota, 3 kwietnia 2010
· Komentarze(0)
Ruszyliśmy kosmicznie wcześnie (pobudka o 5:00).Pierwsze kilometry na dworzec do pociągu. Gorzów - Kostrzyn - Berlin Lichtenberg. Początek spokojny zwiedzanie, fotografowanie itd. Udał się uwiecznić w aparacie i w pamięci: Frankfurter Allee, Alexanderplatz, wieże TV z góry i z dołu, wyspę muzeów, bramę Brandenburg'ską, rondo ze złotym aniołem, Reichstag i nowy dworzec kolejowy.
Droga powrotna przez miasto, mimo że komfortowa pod względem nawierzchni (asfaltowe ścieżki), to strasznie irytująca. Na każdym skrzyżowaniu mieliśmy czerwone światło. Po opuszczeniu zabudowań to już bajeczka. Nawet nie przeszkadzał wiatr w ryj, żeby czerpać przyjemność z jazdy. Drogi idealne, kierowcy ostrożni, piękne słońce. W trakcie jazdy okazało się, że nie wydrukowałem potrzebnej mapy i jedziemy na azymut (ale i tak trafiliśmy do domu).
Mimo że plan zakładał powrót pod sam dom na rowerze, a skończyło się na dworcu w Kostrzynie to i tak wszyscy zadowoleni z wyjazdu, a może z tego że udało się wrócić :) - nie będę wnikał w szczegóły.
Droga powrotna przez miasto, mimo że komfortowa pod względem nawierzchni (asfaltowe ścieżki), to strasznie irytująca. Na każdym skrzyżowaniu mieliśmy czerwone światło. Po opuszczeniu zabudowań to już bajeczka. Nawet nie przeszkadzał wiatr w ryj, żeby czerpać przyjemność z jazdy. Drogi idealne, kierowcy ostrożni, piękne słońce. W trakcie jazdy okazało się, że nie wydrukowałem potrzebnej mapy i jedziemy na azymut (ale i tak trafiliśmy do domu).
Mimo że plan zakładał powrót pod sam dom na rowerze, a skończyło się na dworcu w Kostrzynie to i tak wszyscy zadowoleni z wyjazdu, a może z tego że udało się wrócić :) - nie będę wnikał w szczegóły.