Prawdziwa wyprawa wymyślona przez mojego brata (jak zwykle najlepsza). Pociągiem do Starych Bielić i w las do Starego Osieczna. Potem akcja na terenie DPN. Trasa wiodła czerwonym szlakiem pieszym wzdłuż rzeki Drawy. Widoki powalały z nóg i nie tylko one. Teren był wymagający - przynajmniej jak dla mnie. Po wypiciu 2L i zjedzeniu plecaka kanapek dotarliśmy do Drawna. Tam na terenie PTTK zjedliśmy wypasiony obiad w stylu PRL, szybki browar, kąpiel i w drogę. Trasa wydrapana w google.
Po kilku wycieczkach już jako tako orientujemy się w tych lasach więc przyszła pora na sprawdzanie bardziej zarośniętych ścieżek. Jak byśmy się nie kierowali to i tak zawsze wychodziło pod górkę, po piachu, po gałęziach a na szczytach plantacje pokrzyw przez które trzeba było się przebić. Generalnie trasa bardzo urozmaicona i z przygodami ale trudna do powtórzenia ze 100% zgodnością z oryginałem bo trudno powiedzieć którędy jechaliśmy. Na finale, jak już mieliśmy wywieszone jęzory na brodę i kręciliśmy w kierunku bazy wymyśliłem że sprawdzimy nowe skróty i dzięki temu wyszło jakieś 8km więcej :).
Dziś nastąpił sądny dzień i pojechałem do Babci sprzedać rozbitego blachowoza. Klient trochę pomarudził potargował i dobiliśmy targu. Cel podróży trochę z obowiązku więc sobie urozmaiciliśmy trasą. Pojechaliśmy z Marcinem lasami przez Wojcieszyce, Różanki, leśniczówka pod Zdroiskiem, Gralewo, Santok, potem już asfaltem do Gorzowa.
Miała być szybka i krótka jazda samemu, ale jak to najczęściej bywa - plan to spis rzeczy które się nie zdarzą. Pojechałem okrężną drogą, przez zawarcie na Kłodawę, okrążyłem jezioro i już zjechałem na dół Wyszyńkiego gdy natrafiłem na Darka. Długo nie myśląc zawróciłem i razem zrobiliśmy znany mi sprzed 15 min manewr okrążania jeziora plus jakieś lasy w pobliżu. Lubie tego typu niespodzianki, bo masakrycznie nie lubię jeździć samemu.
Wieczorem odpaliło coś w głowie i ruszyliśmy po 20 nad jezioro popływać. Przy okazji przetestowaliśmy znikającą ścieżkę rowerową z Gorzowa do Nierzymia. Pojawiała się i znikała z częstotliwością 2 km na każde 5 km trasy. Jakość ścieżki wzorcowa (szeroki i gładki asfalt), aż się chciało przycisnąć do 40 km/h. Sama przyjemność było wskoczyć do jeziora po ostrym kręceniu. Po powrocie skok pod prysznic i skok do wyrka.
Zgarnąłem Marka z parkingu i ruszyliśmy najpierw po mieście, potem Srebrną na Kłodawę i przez Chwalęce spowrotem. Upał okrutny, pot zalewał oczy ale jechało się całkiem żwawo. Średnia słaba bo jak czekałem na Marka to robiłem kółka pod blokiem.