Wójt zaprasza więc nie odmawiamy i we trójkę z Markiem i Arkiem ruszamy do Górek Noteckich – miejsca przyjaznego rowerzystom jak mało gdzie. Do celu lecieliśmy jak pies zerwany z łańcucha i 30km/h to było minimum. Przyczyna wyjaśniła się w drodze powrotnej, bo wiatr nie zmienił kierunku :). W Górkach miłe przywitanie i poczęstunek dla chętnych, podziwianie nowej sali gimnastycznej wybudowanej dzięki chęci i pracowitości gminy, szybkie przegrupowanie i ruszamy. Trasa prowadzi wałem wzdłuż rzeki Noteć w licznej grupie rowerzystów. Moją uwagę zwrócił mały brzdąc, który kręcił młynek ma małym rowerku z kołami 14”. To że był najmłodszym (samodzielnie jadzącym) uczestnikiem rajdu to nie przeszkadzało mu to wyjść na czołówkę. Jak się potem dowiedziałem od jego taty to pędziwiatr ma 5 lat i już od dawna śmiga na dwóch kołach po każdej nawierzchni. Na trasie można było podziwiać czystą naturę. Na miejscowych nie robiła ona tak dużego wrażenia jak na nas. Przelatujące nad głowami stado kormoranów czy biegnące równolegle do rowerzystów stadko rumaków, liczne stada krów żujących trawę to dla nich chleb powszedni. W tempie ok 17 km/h dojechaliśmy do miejscowości Błotno, gdzie czekał na nas chleb ze smalcem, ogórek kiszony i pełen asortyment sałatek. Po krótkim odpoczynku trasa miała być kontynuowana do Górek, gdzie przygotowano kiełbaski z grilla, zupę chmielową i zabawę z muzyką. Z uwagi na umówione cyklinowanie pożegnaliśmy się w Błotnie i ruszyliśmy w drogę powrotną, która nie była już taka łatwa i przyjemna. Cisnęliśmy centralnie pod wiatr i ciężko było rozkręcić się ponad 20 km/h ale dojechaliśmy w jednym kawałku. Należą się wielkie gratulecje dla Wójta i jego ekipy za kolejny dobrze zorganizowany rajd – widać że są to odpowiedni ludzie w odpowiednim miejscu. http://www.zwierzyn.pl/content.php?sid=112936c89902d71748e3dcbf0c207895&tr=cl&cms_id=274
Poświęciłem wolne popołudnie na dokończenie kręcenia mebli, w drodze powrotnej na działkę olać trawę i borówki. Przynajmniej dojazd na miejsce rowerem :)
Wolna sobota i słoneczna pogoda więc do roboty na rowerze. Z bazy do domu pomalować kuchnie. W ramach przerwy spacerowym tempem do znajomych na grilla i testową jazdę kosiarką samobieżną i powrót do domu skręcać szafki. Wieczorem do bazy. Dziś poczułem że forma się poprawia,, bo pod Walczaka jechałem 19 km/h i na górce jeszcze żyłem.
Wyjazd dla mnie był wyzwaniem i sprawdzeniem swoich możliwości. Wedle własnej surowej oceny zdałem na 4+. Ale po kolei: wielka trójca ruszyła ze starego rynku w Poznaniu na spotkanie z przygodą. O dziwo w tym przypadku moje fatum nie zadziałało na Grzegorza – dobrze dla niego :) Miało być spokojnie, że niby słabe formy, itd, itp a od samego początku blat i dziada. Na podjazdach spontaniczne sprinty i premie górskie (trzeba było jedynie uważać żeby wywieszony jęzor nie wkręciło w szprychy). Grześki nie zawiedli i byli wzorowymi kompanami, jak słabłem zaczekali a nawet jak mnie zaatakowało z nienacka to stoperan z kieszeni wygrzebali :). W sumie wyjazd bardzo udany, trasa świetna, widoki ciekawe, no i puszcza notecka zaliczona w poprzek. Oby więcej takich wyjazdów. Może się uda pętle poznańską zaliczyć na raz?