Wyjazd dla mnie był wyzwaniem i sprawdzeniem swoich możliwości. Wedle własnej surowej oceny zdałem na 4+. Ale po kolei: wielka trójca ruszyła ze starego rynku w Poznaniu na spotkanie z przygodą. O dziwo w tym przypadku moje fatum nie zadziałało na Grzegorza – dobrze dla niego :) Miało być spokojnie, że niby słabe formy, itd, itp a od samego początku blat i dziada. Na podjazdach spontaniczne sprinty i premie górskie (trzeba było jedynie uważać żeby wywieszony jęzor nie wkręciło w szprychy). Grześki nie zawiedli i byli wzorowymi kompanami, jak słabłem zaczekali a nawet jak mnie zaatakowało z nienacka to stoperan z kieszeni wygrzebali :). W sumie wyjazd bardzo udany, trasa świetna, widoki ciekawe, no i puszcza notecka zaliczona w poprzek. Oby więcej takich wyjazdów. Może się uda pętle poznańską zaliczyć na raz?
Szybka jazda do domu przyszykować rower na sobotę. Szykuje się wycieczka Poznań Gorzów. Coś mi stukał w rumaku od ok 200km ale nie mogłem znaleźć co to takiego, więc przeglądnąłem cały napęd, suport, przerzutki, założyłem nowy łańcuch i nic nie pomogło. Wyjaśniło się dopiero w drodze powrotnej - miałem luźne koło z tyłu (znaczy się luźny zacisk koła). Sam się nie mogę nadziwić jak mi ono nie wypadło przy moim sposobie jeżdżenie (skakania po krawężnikach). No cóz najwyraźniej nie był to 13 w piątek :)
Zaczęło się optymistycznie, pogoda wzorcowa, trochę wolnego czasu w zanadrzu, noga podaje jak nie moja więc musowo coś pi.... Nie zdążyłem nawet pomyśleć jak już syczało mi z przedniego koła. Co to dla mnie, pod siodłem łatki i rezerwowa guma więc nie przeszkadza odór łajna z pola, wygłodniałe muszki i pokrzywa. Po 3 min miałem już załataną dziurę i ZONK – nie wziąłem ze sobą pompki. Nie było innego wyjścia jak wziąć rumaka na ramie i spacerkiem do cywilizacji. Po 3 km znalazłem zabudowę z pompką i mogłem kontynuować wycieczkę. TRASA: Manhattan, Wojcieszyce, strzelnica, spacer do Wojcieszyc, lasem do Łośna i asfaltem przez Kłodawę do bazy.
Szybka ustawka z Markiem i już byliśmy w drodze. Trasa może niebyt wyszukana ale za to znana dla nas jak własna kieszeń. Wieprzyce, Santocko, Chwalencice, Kłodawa, Manhatan. Strasznie wiało i utrzymanie średniej 20 km/h graniczyło z cudem ale prawie się udało. Pomyślałem sobie - wyzdrowieje będzie lepiej, musi być lepiej, bo aktualnie lepiej nie mówić.